Pierwszy zespół: Podsumowanie sezonu

Na koniec podsumowujemy cały sezon naszej pierwszej drużyny, która niestety po awansie do Klasy Okręgowej żegna się z nią po pierwszym sezonie rozgrywkowym.
BIEŻANOWIANKA
Najpierw było huczne świętowanie, a później… no właśnie. Już letni okres przygotowawczy do gry wyższej lidze zapowiadał pewne problemy. O ile oczywiście wyniki spotkań kontrolnych nie odgrywają kluczowej roli wobec zadań jakimi zazwyczaj nakierowywani są zawodnicy, o tyle sama nasza gra nie porywała. Remis i trzy stracone bramki z LKS Czarnochowice, kolejne słabe spotkanie z Gościbią Sułkowice, a na koniec lekcja futbolu od Wisły Jeziorzany.
W szatni dało się odczuć, że nasza postawa w grach kontrolnych nie napawa optymizmem. Latem wzmocniliśmy się na stałe występującymi wcześniej na wypożyczeniu Grzegorzem Szafrańcem oraz Patrykiem Bąkiem, a z Tarnowa przeniósł się na Lipowskiego – Mateusz Maziarz. Na rynku transferowym możliwości wielkich nie mieliśmy, a pozyskani zawodnicy w pierwszej kolejności (Grzegorz i Patryk) stanowili zabezpieczenie obecności młodzieżowców, które w przypadku Patryka okazało się kluczowe, kiedy na koniec sezonu jego licznik zatrzymał się na 23. spotkaniach i 1933 minutach na murawie.
O ile pierwsze spotkanie z Clepardią w ogromnym upale zakończyło się porażką 0:1, to już w drugim starciu przeciwko Prądniczance mimo wyniku 1:4 nasz zespół bezwzględnie wykorzystał błędy rywali doprowadzając do remisu 4:4, a samo spotkanie sprawiło w osłupienie zgromadzonych kibiców.
Remis ten był jednak zaledwie jednym punktem, bo na kolejne przyszło nam czekać do października. Po drodze zaliczyliśmy sześć porażek, a zwłaszcza ta z Bronowianką była niezwykle bolesna, kiedy zwycięstwo wymsknęło nam się z rąk w ostatnich 6. minutach meczu. Cisza jaka zapadła w szatni po tym spotkaniu była znamienna, a niepokój związany z naszą sytuacją coraz mocniej dawał się we znaki.
Kolejnym był jednak pojedynek derbowy na obiekcie Prokocimia, a tam zobaczyliśmy zespół pełen walki, determinacji, który zdobywając prowadzenie na początku spotkania nie wypuścił go już do końcowych minut i cisza po starciu z Bronowianką zamieniła się w euforię, na której co tu dużo mówić pojechaliśmy już do końca wiosny.
Wygrana 3:0 ze Skawinką, 4:0 z Gwiazdą Ściejowice i dopiero porażka w ostatnim meczu z Orlętami Rudawa (starcie z Grębałowianką przeniesiono na wiosnę) spowodowały, że zimę spędziliśmy na 10. miejscu w tabeli, które dawało utrzymanie.
Przerwa świąteczna jednak ponownie jak ta z lata przyniosła kolejne rozczarowania w naszej grze w sparingach, ale najważniejsze było pierwsze starcie zaległe z Grębałowianką, w którym zdobycze punktowe pozwoliły by na dalszą ucieczkę od strefy spadkowej.
Wiosnę niestety rozpoczęliśmy od porażki, sytuacja w tabeli się nie zmieniła. Mecz z Clepardią nie zakończył się już minimalną porażką, a wysokim 1:4. Punktem, w którym trzeba było już sięgać po szukanie świeższego spojrzenia było starcie z Prądniczanką, na który udaliśmy się w zaledwie 12-osobowym składzie i zakończyło się bezlitosnym wynikiem 1:7.
Po starciu na Boboli Trener Piotr Fima podziękował drużynie za współpracę, wspólne chwile tryumfu i awansu do Klasy Okręgowej, a następnie pożegnał się z drużyną i za porozumieniem stron zarząd oraz trener zdecydowali się na zakończenie współpracy.
Na stanowisko trenera pierwszej drużyny zarząd mianował szkoleniowca dobrze znanego, bo pracującego już wiele lat w naszej akademii – Szczepana Różyckiego. Na Lipowskiego bardzo szybko powiało świeżością bo sytuacja kadrowa wymagała działania tu i teraz. Do treningów dołączyli długoletni podopieczni trenera z naszej akademii i już w pierwszym spotkaniu pod jego wodzą na murawie zobaczyliśmy 17-latków: Mateusza Walidudę i Dominika Janowskiego. Z drugiej drużyny szybko przeniesiono zimowy nabytek na zasadzie wypożyczenia: Jakuba Dąbrowskiego. Chwilę oddechu złapać mogli Patryk Bąk i Antoni Sajnog, którzy dotychczas byli jedynymi młodzieżowcami na stałe występującymi w pierwszej drużynie, zwłaszcza, kiedy wkrótce na treningach już na stałe meldowało się pięciu zawodników z juniorów.
W pierwszej kolejności załatana została dziura, a z 12-osobowej kadry na Prądniczance, wkrótce na meczach pojawialiśmy się nawet w pełnym 20-osobowym składzie. Część zawodników na nowo poczuła rywalizację, zwłaszcza w końcówce sezonu, kiedy coraz częściej na murawie meldowali się zawodnicy, którzy dotychczas grali mniej.
Niestety za sytuacją kadrową nie poszły rezultaty, a dobra, pro-ofensywna gra sprawiała, że mogliśmy się jedynie poklepać po plecach za wykonaną pracę, ale wyników… nie było. Dobre pojedynki z Kmitą Zabierzów (0:3), Kaszowianką (1:3) czy Partyzantem Dojazdów (1:1, pierwszy punkt na wiosnę) szybko zostały rozmyte przez blamaż w Skotnikach, kiedy ówczesny lider sprowadził nas na ziemię wynikiem 9:1. Od tego momentu naszym największym problemem był brak stabilizacji. Spotkania bardzo dobre przeplataliśmy słabymi, a za te pierwsze… nie byliśmy nagradzani. Nie chodzi tutaj o otrzymanie prezentów od rywali na pocieszenie, ale o fakt, że w starciach z Kablem, Prokocimiem i Grębałowianką mówiąc wprost dominowaliśmy rywali przynajmniej przez większą część meczu, ale bramki rywali nie udawało się sforsować co w końcówkach spotkań kończyło się kontratakami. W efekcie to przeciwnicy inkasowali punkty.
Zawiedliśmy jednak w starciach bezpośrednich z rywalami z dołu tabeli. Na nie czekaliśmy najbardziej, a to w meczach z Bronowianką, Skawinką, Gwiazdą Ściejowice byliśmy zupełnie innym zespołem niż tym w starciach z rywalami z góry tabeli. W efekcie sezon zakończyliśmy na ostatniej pozycji.
I tutaj trzeba wejść z ważnym zdaniem. W piłce jak i w życiu nie jest problemem fakt, że przegrywasz, spadasz z ligi, nie idzie Ci. Problemem jest jeżeli nie nie będziesz umieć sobie z tą sytuacją poradzić. W naszym przypadku chociaż z ligi spadamy to robimy to ze względnym spokojem, bo chociaż nie jest to sytuacja komfortowa i nakłada się z kilkoma decyzjami kadrowymi to z dużym spokojem i konkretnym planem spoglądamy na kolejny sezon, a także kolejne lata funkcjonowania piłki nożnej w naszym klubie.